Archive | grudzień 2013

To naprawdę cud!

Cuda zdarzają się tuż obok nas. Codziennie. Właściwie każde narodziny są takim cudem. Historia Ewy przekonuje o tym w wyjątkowo spektakularny sposób.

18 miesięcy temu po trudnym 16-godzinnym porodzie zakończonym cesarskim cięciem urodził nam się Michał. Kilka dni temu powitaliśmy na świecie Wojtka. Cudem urodzonego naturalnie.

            W 39 tygodniu ciąży o godzinie 1.00 w nocy dość spektakularnie odeszły mi wody płodowe, czyniąc z naszego łóżka basen w kilka sekund. Po około pół godziny rozpoczęły się skurcze. Od razu dość silne i częste (co około 6 minut). Około 2.30 zameldowaliśmy się na izbie przyjęć (skurcze co około 4 minuty). Początki porodu były nawet przyjemne tzn. skurcze, choć silne, dało się znosić i był przy mnie ukochany Mąż. Około godziny 5 rozwarcie było tylko na 2 palce. Położna zaproponowała wejście do wanny. Po prawie 3 godzinach silnych skurczy w wannie rozwarcie zwiększyło się do… 4. Byłam załamana, zmęczona, bez nadziei na powodzenie. Po kolejnych dwóch godzinach- bez zmian. Położna zaleciła oksytocynę. Nie było wyjścia, skoro rozwarcie nie następowało. Działanie oksytocyny zrobiło swoje- skurcze znacząco się nasiliły. Zaczęłam wyć (wcześniej ładnie śpiewałam „AAaaaa” na wydechu). Rozwarcie zwiększyło się do 5. Ja jednak nie wytrzymywałam bólu, dostałam znieczulenie… (rozumowo go nie chciałam, ale ciało było już na jakimś skraju).

Nastała chwila wytchnienia. Czułam skurczające się mięśnie, ale nie ból. Nadzieja wróciła. Chciałam się jak najwięcej poruszać, ale ponieważ tętno Malucha co chwila spadało musiałam być pod KTG. Po ponad godzinie znieczulenia rozwarcie 7-8, a po kolejnych dosłownie 20 minutach- pełne. Zaczęłam czuć skurcze parte, znieczulenie przestawało działać. Jeśli przed przyjęciem znieczulenia myślałam, że bardziej już nie może boleć, to… myliłam się. Teraz wyłam już jak dzikie zwierzę obdzierane ze skóry. Nie mogłam powstrzymać mojego ciała przed krzykiem. Po godzinie skurczy partych główka nadal nie schodziła w dół. Kolejna godzina również nie przyniosła zmiany. Lekarz zadecydował o konieczności przeprowadzenia cesarskiego cięcia. Byłam bardzo zła na siebie, czułam, że znowu sobie nie poradziłam. Nie tak miało być! Robiłam w duchu wyrzuty Panu Bogu, przecież tyle modliliśmy się o dobry porób, tak się starałam… „Gdzie jest Twoja moc?”- pytałam Go w myślach.

W pełni przygotowano mnie do cięcia (łącznie z zacewnikowaniem). Dostaliśmy znak, że sala operacyjna jest gotowa i na wózku wywieziono mnie z porodówki. Zanim jednak zamknęły się drzwi z porodówki obok wybiegła położna z informacją, że rodzące się u niej dziecko straciło puls i konieczna jest szybka cesarka. Zawrócono więc mój wózek i w mgnieniu oka znalazłam się obok tego kosmicznego fotela do rodzenia, a położna z „moim” wózkiem pobiegła na porodówkę obok i na salę operacyjną przygotowaną już dla nas. Z tego co wiem, dziecko i mama mają się dobrze. A tymczasem u nas…

Nie chciałam wejść na fotel. Padłam na czworaka na podłogę i starałam się dożyć przygotowania drugiej sali operacyjnej i ściągnięcia lekarza. Uczucie parcia było bardzo bardzo silne. Nie wierzyłam jednak, że w położeniu dziecka coś się zmienia. Przecież nie zmieniło się przez tyle godzin! Z relacji Męża wiem, że w pewnym momencie zauważył zmianę kształtu mojego krocza i jakby coś napierającego. W tej samej chwili praktykantka, która była z nami wybiegła z porodówki. Za kilka sekund wróciła z położną i lekarzem. Kazano mi wejść na fotel. Teraz wszystko trwało już minuty. Kazano przeć. Pojawiła się główka, a po chwili Wojtek urodził się cały!!!

            Niestety okazało się, że wychodził źle obróconą główką i praktycznie dwoma ramionkami na raz. W związku z tym nieźle mnie porozrywał… Bardzo krwawiłam, więc zszywano mnie najszybciej jak się dało. Początkowo bez znieczulenia. Wojtek urodził się szaro- bordowy, więc szybko zabrano go na badania. Gdy zatamowano już największe krwawienie urodziło się łożysko. Niekompletne… Znów więc szybka akcja- przełożono mnie na łóżko i zawieziono na łyżeczkowanie. Tam też doszyto mnie do końca. Okazało się, że ponieważ straciłam ponad 2 litry krwi muszę zostać na sali pooperacyjnej (choć łyżeczkowanie operacją nie jest), bo od wyniku krwi będzie zależało, czy nie trzeba zrobić mi transfuzji… Zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień…

            Okazało się jednak, że obejdzie się bez transfuzji. Z Wojtkiem wszystko w porządku. Ze mną również, bo chociaż poród był bardzo trudny doszłam do siebie dużo szybciej niż po cięciu. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Poród drogami rodnymi to zupełnie nowe i niesamowite doświadczenie!

Poród w domu po cięciu cesarskim

Wcześniejszy poród przez cięcie cesarskie nie wyklucza kolejnego porodu siłami natury, nawet odbywającego się w domowym zaciszu. Bywały już na naszym portalu takie historie. Dziś przypominam opublikowaną nigdyś w Magazynie Pielęgniarki i Położnej historię Marii.

Przyjście na świat naszej małej Miry było największym prezentem, jaki mogliśmy dostać od życia. Tak uznaliśmy oboje z mężem jeszcze w trakcie nocy cudów. Nocą cudów nazwaliśmy noc narodzin naszej córeczki. 
Nasz synek Bruno przyszedł na świat cztery lata wcześniej. To również był dar, jakkolwiek trudny dar – Bruno urodził się przez cesarskie cięcie. Te dwa zdarzenia, choć tak bardzo różne od siebie, stanowią dla nas spójną naukę. Doświadczyliśmy na sobie, jak wiele można zbudować na zaufaniu do siebie i do losu, na podążaniu za własną intuicją, na byciu w zgodzie z sobą, na poszukiwaniu wsparcia od pokrewnych dusz, a także na otwartości, która pozwala godzić się na różne scenariusze, nawet niechciane – nawet takie, których nie bylibyśmy w stanie przewidzieć. 
Zanim nabraliśmy tego przekonania, było dużo niepewności. Druga ciąża przebiegała bez najmniejszych komplikacji. Towarzyszył mi jednak lęk o zdrowie dziecka, uzasadniony infekcjami wirusowymi, jakie przeszłam w pierwszym trymestrze, i chorobą zakaźną starszego dziecka. Część obaw była po postu stałym elementem mojego wewnętrznego krajobrazu.

Chcesz przeczytać więcej? Wejdź na: http://www.nursing.com.pl/Artykuly_Porod_w_domu_po_cieciu_cesarskim_59.html

(Dostęp wymaga zalogowania się. Rejestracja jest bezpłatna.)