Tag Archive | ciąża bliźniacza

Bliźniaczy VBAC cz.2 (USA)

Dziś druga część historii Kathy, dzielnej mamy bliźniaków, która nie bała się zawalczyć o to by JEJ poród odbywał się na JEJ warunkach. Część pierwsza tutaj.

*Historia prezentowana na niniejszym portalu jest nieco skróconą wersją oryginalnej opowieści, którą można przeczytać na blogu Kathy: http://lovinlifewithkids.blogspot.com/2014/10/the-twins-birth-story-part-1.html. Dziękujemy za zgodę na przetłumaczenie i wykorzystanie tej historii oraz zdjęć przez portal NATURALNIE PO CESARCE.*

Próba generalna

Na dzień 14 marca, piątek, perspektywa była następująca: jeżeli nie urodzę do środy, 19 marca, mój lekarz wyjedzie na 4 dni i wróci dopiero w późnym wieczorem, w niedzielę, 23 marca.

We wtorek, 18 marca, późnym popołudniem zaczęłam odczuwać skurcze. Inne niż dotychczas i regularne. Zadzwoniliśmy do naszej położnej, która przyjechała, aby posłuchać tętna dzieci  i zbadać mnie. Miałam 3 cm rozwarcia, a szyjka była zgładzona w 80%. Zaczęliśmy myśleć, że może to już. Zadzwoniliśmy do szpitala, gdzie powiedziano nam, że będziemy skierowani najpierw do lekarza dyżurnego, a dopiero później zawiadomią naszego położnika. Wybraliśmy wersję „na skróty” przez naszą położną, która zadzwoniła do doktora Wassermana.  Był bardzo podenerwowany, że jesteśmy w domu i chciał, żebym pojechała do szpitala. Obawiał się, że poród może postępować szybko i nie chciał, żeby nas zaskoczył w domu. Sądziłam, że skurcze są wystarczająco mocne i częste, aby pojechać. Tak też zrobiliśmy.

Przybyliśmy do szpitala około 23 i zaprowadzono mnie do „mojej sali”. Akcja porodowa trochę przycichła podczas jazdy samochodem, ale mieliśmy nadzieję, że wzmocni się ponownie, gdy będziemy w szpitalu i będę mogła się skoncentrować. Dr Wasserman był już w szpitalu z inną pacjentką i zamierzał zostać do rana, więc nie obawialiśmy się konieczności  bycia pod opieką innego lekarza. Zgodziłam się na zapis KTG. Dr Wasserman zaglądnął, żeby się przywitać, ale zaraz poszedł.

Przez kilka godzin spacerowałam po korytarzach z Joe, Dede i Tracy (naszą fotograf porodową)  bez specjalnego rozwoju akcji skurczowej. Byłam tym naprawdę sfrustrowana. Jazda do szpitala skutkująca zatrzymaniem porodu była jedną z moich największych obaw, a to właśnie się działo. Przestałam przemierzać salę tam i z powrotem, bo mój poród i tak całkowicie się zatrzymał. Przespałam się chwilę. Około 4 rano przyszedł dr Wasserman i powiedział, że chciałby zrobić mi zapis KTG, aby sprawdzić czy z maluszkami jest wszystko w porządku. Zgodziłam się. Przysypiałam i budziłam się. Następnie odbyłam bardzo emocjonalną rozmowę z Dede (przyjaciółką) dając upust swojej złości na sytuację, w której byłam. Za mniej niż 12 godzin jedyny lekarz, któremu ufałam wyjeżdżał i jeśli poród zacząłby się podczas jego nieobecności, byłabym pod opieką kogoś zupełnie nieznajomego. Mówiąc bez ogródek, byłam wściekła.  Całe miesiące przekonywałam siebie to perspektywy, że to właśnie dr Wasserman przyjmie mój poród, a teraz czułam się opuszczona.

Dr Wasserman przyszedł ponownie o 7 rano i zapytał co dalej robimy. Powiedziałam, że nie wiem i że źle się czuję. Wielokrotnie powtórzyłam, że jestem zła na to, że nigdy nie powiedział słowa o swoich wakacjach podczas moich wizyt prenatalnych i że przyjazd do szpitala skutkujący zatrzymaniem porodu był moją największą obawą. Doktor powiedział, że czuje się „paskudnie” w kwestii planów wakacyjnych. Rozważyliśmy jakie mamy opcje. Opcja nr 1: zostać w szpitalu i spróbować urodzić zanim doktor wyjedzie (co wiązało się z zastosowaniem oksytocyny lub przebiciem pęcherza płodowego – na żadno z powyższych nie chciałam się zgodzić).  Opcja nr 2: wrócić do domu. Przedyskutowaliśmy, kto zastąpiłby doktora Wassermana podczas jego nieobecności; powiedział, że porozmawia z doktorem L. i potwierdzi czy tamten zgadza się na wszystkie nasze ustalenia dotyczące porodu. Zdecydowaliśmy, że jedziemy do domu.

Dwa dni później miałam kolejne USG wykonywane przez perinatologa doktora P. Była zaskoczony, że wciąż jestem w dwupaku i przynajmniej dwa razy powiedział: „W 38,5 tygodniu ciąży i przy 3 cm rozwarcia naprawdę nie ma żadnej korzyści w utrzymywaniu tej ciąży.” Nic nie odpowiadałam, ale myślałam: „No tak, nie ma żadnej korzyści oprócz tego, że najwyraźniej maluchy nie są jeszcze gotowe, aby się urodzić, albo już byłyby na świecie!” USG zajęło dwa razy tyle co zwykle. Kiedy badanie się zakończyło, dr P. powiedział: „ Droga Pani, szukałem najmniejszej rzeczy, przez którą mógłbym wysłać Panią do szpitala. Sprawdziłem ruchy oddechowe, poziom wód płodowych, (i kilka innych rzeczy, których nie pamiętam), ale nic niepokojącego nie znalazłem. Wszystko jest z nimi w porządku i nie widzę żadnych wskazań do jakichkolwiek interwencji.”  Doceniłam uczciwość doktora P. w tym, iż nie znalazł na siłę przyczyny, aby „mieszać” w mojej ciąży.

Zaczyna się naprawdę

W sobotę, 22 marca (2014), obudziłam się o 4 rano, żeby pójść do łazienki (jak zawsze). Około pół godziny później znów zaczęłam odczuwać „te” skurcze. Nie byłam zadowolona – dr Wasserman miał wrócić dopiero późnym wieczorem kolejnego dnia. Robiłam wszystko co przyszło mi do głowy, aby poród się zatrzymał, ale skurcze przychodziły co 3-4 minuty. Około 9 napisałam smsa do Deb (położnej) z informacją, że chyba rozpoczął się poród. Odpisała mi, że właśnie jest przy innym porodzie i że da mi znać jak tylko będzie mogła przyjechać. Zapewniła mnie, że wszystko będzie dobrze. Joe był zdenerwowany i chciał jechać do szpitala, z racji tego, że Deb nie mogła przyjechać i skontrolować stanu maluszków tak jak planowaliśmy. Zadzwoniliśmy do szpitala i pojechaliśmy tam, wstępując wcześniej do mojej kręgarki, razem z Dede około godziny 10.30.

Po drodze dowiedzieliśmy się, że doktora L. (który miał zastępować doktora Wassermana) w tym dniu nie ma aż do wieczora, co oznaczało, że będzie się mną opiekował inny lekarz, którego w ogóle nie znałam. Była to dr X. (Celowo nie podaję tu nawet inicjału jej prawdziwego nazwiska, gdyż biorąc pod uwagę nietypową sytuację w jakiej została postawiona, sądzę, że byłoby to nie w porządku, aby ktoś na podstawie tej historii wyrabiał sobie o niej zdanie.) Trudno mi wyrazić jak frustrujące było to dla mnie. Skurcze zniknęły na 20 minut. Tak ciężko pracowałam nad tym, aby zaakceptować fakt, że to dr Wasserman przyjmie poród moich bliźniąt. Potem dowiedziałam się, że jest spora szansa, że doktora Wassermana nie będzie przy moim porodzie. Musiałam więc spróbować pogodzić się z perspektywą, że będzie to dr L. Jeszcze do końca tego nie przetrawiłam, kiedy teraz, w ostatnim momencie, okazało się, że będę rodzić z kimś zupełnie mi obcym. Nie wiedziałam wtedy jeszcze nawet czy dr X. jest kobietą czy mężczyzną! Zaczęłam się modlić, żeby to okazał się kolejny „fałszywy alarm” i bym mogła wrócić do domu i zaczekać dopóki dr L. lub dr Wasserman nie wrócą.

Przyjechaliśmy do szpitala około 11.30. Joe zostawił mnie i Dede przed wejściem, a sam pojechał zaparkować samochód (był weekend i nie było miejsc). Poszłyśmy z Dede do wind i czekałyśmy na Joe. Po 10 minutach zadzwoniłam do niego na komórkę, ale nie było sygnału.  W końcu zapytałyśmy o niego w recepcji i dowiedziałyśmy się, że jest już na sali porodowej. Była tam też Tracy, fotografka porodowa.

Twin Birth-Kolodzinski 3.22.14-2

Poznaliśmy wspaniałą położną, Nicole, i zanim w ogóle się przebrałam, sprawdzałyśmy przez chwilę tętno maluszków. Bliźniak A był przez całą ciążę w położeniu podłużnym główkowym, bliźniak B był zawsze położony pośladkowo. Kiedy teraz próbowano podpiąć mnie do KTG, tętno bliźniaka A było słyszalne tam gdzie zawsze, ale serduszko bliźniaka B słychać było w zupełnie innym miejscu. Zaczęłam się zastanawiać  w jakim położeniu znajduje się mój drugi bliźniak. Zdecydowano zrobić USG. Okazało się, że jest położeniu poprzecznym, z główką przytuloną do brzuszka braciszka. Zwiększało to szansę, że maluch odwróci się jeszcze do położenia główkowego  i nie będzie konieczne ręczne wydobycie.

Twin Birth-Kolodzinski 3.22.14-4

Zgodziłam się na badanie wewnętrzne- miałam 5 cm rozwarcia, a główka pierwszego bliźniaka była przyparta. Ucieszyłam się, że połówka rozwierania już za mną. Joe pobiegł do sklepu po coś do jedzenia dla wszystkich. Przez następne ½ godziny skakałam na piłce. Nicole założyła mi wenfon.  Dobrze radziłam sobie ze skurczami, ale ponieważ robiły się coraz mocniejsze, zdecydowałam pójść pod prysznic. Wzięliśmy piłkę i usiadłam na niej w kabinie prysznicowej polewając wodą dolny odcinek pleców. Spędziłam tam chyba z godzinę razem Joe, który karmił mnie zupą serowo-brokułową pomiędzy skurczami, jak przystało na wspaniałego męża i partnera porodowego. Później spędziłam chwilę na łóżku w pozycji kolankowo-łokciowej. Skurcze były już bardzo intensywne. Sądziłam, że przede mną jeszcze długie godziny rodzenia, gdyż mój najkrótszy poród trwał 27 godzin (Teraz akcja porodowa trwała dopiero 11 godzin). Było ciężko, miałam łzy w oczach. Poprosiłam, aby mnie zbadano – chciałam wiedzieć czy jest jakiś postęp. Nie mogłam wyobrazić sobie wytrzymania tego dużo dłużej. (Dla tych, którzy nie wiedzą: to typowe oznaki kryzysu 7 cm).

Przyszła dr X. Nie była zbyt miła. Zbadała mnie i powiedziała, że jest 6 cm rozwarcia, a główka jest ustalona we wchodzie. Gdzieś „z tyłu głowy” wiedziałam z moich poprzednich porodów, że od osiągnięcia 6 cm do chwili, gdy trzymałam dziecko w ramionach mijało nie więcej niż 2 godziny. Z drugiej strony myślałam sobie: „To wszystko dla tego 1 marnego centymetra???” Deb przypomniała mi jednak, że nie tylko rozwarcie się zwiększyło, ale także dziecko obniżyło się w kanale rodnym, przez co poczułam się ciut lepiej.

Po badaniu dr X. stanęła obok łóżka ze skrzyżowanymi ramionami i można z jej postawy wyczytać, że nie jest zadowolona. Biło od niej napięcie, powiedziałabym nawet negatywizm. Nie byłam do końca świadoma konwersacji jak odbywała się pomiędzy nią, a moimi osobami towarzyszącymi, ale przypominam sobie jak powiedziała coś w stylu: „Rozumiem, że pewne rzeczy były ustalone, ale ja w tych ustaleniach nie brałam udziału, a muszę jednak pracować w swojej strefie komfortu.” Bez żartów …. WPADŁAM W SZAŁ.

Myślałam wtedy: “Do DIABŁA, nie. Nie mam mowy, żeby ta pindzia przychodziła tutaj i spie…..ła całe miesiące mojego planowania ponieważ jest wku……na, że została wkręcona w mój poród.” Chyba nic nie powiedziałam, gdyż wciąż byłam skupiona na radzeniu sobie ze skurczami. Zostawiłam to mojemu zespołowi towarzyszącemu – w końcu po to tam byli. Nie wiem jak wyglądała dalsza rozmowa. Pamiętam tylko, że kiedy tylko lekarka wyszła z sali, powiedziałam głośno: “Nie lubię jej.”

Zajęłam się rodzeniem, podczas gdy pomiędzy moimi towarzyszami a położną odbywała się rozmowa (której ja nie byłam świadoma). Efekt tej rozmowy był taki, że Nicole (położna) poprosiła dr X., aby nie robiła niczego bez mojej zgody.

Około 15.30 z powrotem usiadłam na piłce, potem zwisałam na tyle łóżka, a w końcu stanęłam na łóżku. Stanie to była pozycja w której na tamten moment  było mi najwygodniej, jednak byłam zmęczona, a stojąc na łóżku mogłam podtrzymywać się rękoma o poręcze po bokach nie obciążając nóg. Nie wiem jak często taka pozycja zdarzała się  w szpitalu, bo kiedy Nicole mnie zobaczyła, powiedziała: „O! Ok, uda się.”

Około 16 poszłam do łazienki, ale zamiast wrócić ponownie na łóżko, stanęłam z jego tyłu pochylając się. Nasz fotograf przyniosła mi trochę poduszek, abym mogła odpocząć – było mi już naprawdę ciężko znosić skurcze. Zaczęło mnie troszeczkę popierać, ale sama przed sobą zaprzeczałam, że może być już tak blisko końca. Deb zapytała mnie czy czuję parcie. Powiedziałam, że nie jestem pewna.

Na tym etapie była całkowicie odcięta od rzeczywistości, w swoim świecie, więc opowiem jak te wydarzenia wyglądały z mojej perspektywy, dorzucając gdzie niegdzie informację, których dowiedziałam się później.

Zaczęłam czuć parcie i poprosiłam o przeciwucisk. Dede uciskała mi plecy. Poczułam OGROMNĄ potrzebę  parcia. Pomyślałam sobie: “Będą chcieli, żebym się położyła na łóżku, żeby mnie zbadać.”. Zaraz potem pękł pęcherz płodowy pierwszego bliźniaka zalewając całą podłogę. Jego główka była na samym wychodzie. (Deb, która słyszała zmianę w dźwiękach, które wydawałam zdążyła położyć pomiędzy moimi nogami ręczniki. Siedziała teraz na podłodze sięgając pomiędzy nogami Dede, aby pomóc urodzić się główce. W pewnym momencie Dede podniosła nogę, a Deb przybliżyła się, aby w razie czego złapać maluszka.)

Twin Birth-Kolodzinski 3.22.14-26

Byłam w czymś w rodzaju półprzysiadu i powiedziałam coś w stylu: „Rodzę!” albo „Dziecko wychodzi!”. Ktoś na to odrzekł: „Deb jest za tobą.” Więc się nie powstrzymywałam. Urodziła się główka, a pare sekund później reszta ciałka. Kurcze, od razu poczułam się lepiej!

Twin Birth-Kolodzinski 3.22.14-29 Twin Birth-Kolodzinski 3.22.14-33

Pomiędzy porodem pierwszego i drugiego bliźniaka było tylko 7 minut, więc wszystkie opisane poniżej wydarzenia działy się bardzo szybko.

Obróciłam się i ze zdziwieniem ujrzałam lekarkę (dr H.) trzymającą(z nie mniejszym od mojego zdziwieniem) moje dziecko. „To chłopiec!” zaśmiałam się i wzięłam go w ramiona. Usiadłam na łóżku I zdałam sobie sprawę, że sala jest pełna ludzi w niebieskich fartuchach. Nie miałam pojęcia kiedy przyszli. Wszyscy rozmawiali między sobą w atmosferze podekscytowania ponieważ poród pierwszego bliźniaka w pozycji stojącej, na który asysta ledwie zdążyła przyjść nie był częścią planu. Aparat USG nie był chyba jeszcze nawet włączony. Maluch wylądował na moim brzuchu. Nicole zajęła się pępowinę i poprosiła, abyśmy pomasowali mu plecki, aby pobudzić go do płaczu. Ale my nie skupialiśmy się na tym zbytnio. Jedna z pielęgniarek nałożyła na mój brzuch dużą porcję żelu USG, ale urządzenie jeszcze się nie uruchomiło. Dr X. zapytała mnie czy może mnie zbadać, gdyż  uruchamianie USG trwało zbyt długo. Badanie było okropnie bolesne, bo akurat przyszedł skurcz. Powiedziała, że czuje główkę i bulgoczący pęcherz płodowy. Odetchnęłam z ulgą. Zaraz po zakończeniu badania udało się urochomić USG i położenie główkowe drugiego bliźniaka zostało potwierdzone. Do sali zaglądnął neonatolog (dzwoniono po niego, ale ponieważ Oddział Intensywnej Terapii Noworodka jest na innym piętrze, a dziecko urodziło się tak szybko, nie zdążył na poród), ale ponieważ pierwszy bliźniak był już na zewnątrz, a kondycja drugiego nie budziła wątpliwości, poszedł.

Powiedziałam, że muszę  podnieść się do pionu, więc obniżono wezgłowie, a ja podniosłam się. Wtedy Nicole podniosła wezgłowie z powrotem, tak, że byłam w sumie w pozycji półsiedzącej. Dr X. powiedziała by odciąć pępowinę i Joe to zrobił. Powiedziałam mu by wziął dziecko, gdyż poczułam, że idzie kolejny skurcz . Dr H. chciała położyć jałową niebieską serwetę pod moje pośladki, co nie było zbyt zabawne podczas skurczu, ale się udało. Okazało się, ze serweta się przydała, bo pod koniec skurczu odeszły mi wody, które spłynęły na tę serwetę. Było w nich troszkę smółki. Dr X. zapytała Deb jaki był plan na taka okoliczność. Deb powiedziała, że o ile po urodzeniu maluch będzie w dobrym stanie, plan jest taki, aby wylądował na brzuchu mamy, na co dr X. powiedziała: „Ok.” Podczas oczekiwania na kolejny skurcz dr X. powiedziała coś o zbliżającym się końcu, na co ja odpowiedziałam: „Dzięki Bogu”. Miałam zamknięte oczy i usiłowałam się zrelaksować.

Joe, który trzymał już urodzonego synka, podszedł do mnie powiedzieć mi, że świetnie sobie radzę. Popatrzyłam na niego i powiedziałam: „Weź to dziecko skóra do skóry!” Zrobił to, z pomocą położnej i Deb.

Poczułam kolejny skurcz i przypomniałam sobie jak bardzo nie cierpiałam przeć na plecach podczas mojego ostatniego porodu. To najbardziej niewygodna pozycja do rodzenia.

Twin Birth-Kolodzinski 3.22.14-40

Czułam skurcz u góry brzucha i miałam wrażenie, że źle prę. Wiele osób mnie dopingowało. Dede mówiła, że robiłam to już 4 razy w przeszłości, a dr X. powtarzała mi, że świetnie mi idzie. Kiedy skurcz osiągnął szczyt i poczułam go niżej, przypomniałam sobie jak się prze. Urodziła się główka, a kilka sekund później nasz drugi bliźniak był już cały na świecie! Dr X. położyła mi go na brzuchu, a ja obwieściłam, że mamy kolejnego chłopca! Kilka osób biło brawo. Odczekano kilka minut, aż pępowina przestała tętnić. Jako, że Joe był zajęty pierwszym maluchem, pozwoliłam, aby pępowinę odcięła Dede.

Twin Birth-Kolodzinski 3.22.14-44

Po około 5 minutach z tatusiem, personel zabrał pierwszego bliźniaka do cieplarki, aby go zbadać.

(W tym czasie  ja i Joe odbyliśmy krótką rozmowę na temat imion. Pierwszy bliźniak otrzymał imię Ethan, a drugi Lucas.)

Twin Birth-Kolodzinski 3.22.14-59

W porównaniu z  bratem, całe ciało Ethana było sinawe. Popatrzyłam na Nicole i powiedziałam: „On wygląda naprawdę sino”. Odpowiedziała: „Tak, wezmę go do cieplarki podam mu troszkę tlenu. Jednak Ethan nie zaróżowił się, a kiedy sprawdzono wysycenie jego krwi tlenem, wynosiło tylko 70%. Wezwano więc neonatologa, aby go zbadał.  Nie wiem dokładnie ile czasu upłynęło, a wydaje mi się, że po 10 minutach zdecydowano, że Ethan zostanie zabrany na Oddział Intensywnej Terapii Noworodka. Nikt nie wydawał się tym zbytnio przejęty w tamtym momencie. Joe poszedł razem z małym.

(W tym momecie, historia Ethana staje się odrębną historią, którą być może kiedyś  jeszcze opiszę.)

[…]

6 miesięcy później, ciągle nie do końca dociera do mnie, że się udało. Nie tylko urodziłam w szpitalu, ale urodziłam BLIŹNIĘTA i to był poród na moich warunkach.

Przez ostatnie 10 lat byłam bardzo źle nastawiona do świata medycznego – nie bez powodu. Doświadczyłam manipulacji i nadużyć ze strony „systemu” i nie chciałam mieć z nim więcej do czynienia. Nigdy bym nie przypuszczała, że grupa zupełnie obcych mi ludzi zrobi aż tyle, aby uczynić mój poród nie tylko znośnym, ale naprawdę DOBRYM. I mogę zupełnie szczerze powidzieć: to był DOBRY poród. Nie, to nie był poród domowy, ale to był prawdopodobnie najlepszy poród szpitalny jaki mogłam mieć. Teraz patrzę z zupełnie innej perspektywy na to, co ludzie są w stanie zrobić, jeśli się ich o to poprosi.

To wszystko nie udałoby się gdyby nie ogromna praca Patty i zespołu pielęgniarskiego, a także chęci różnych specjalistów do nagięcie się i spróbowania czegoś nowego. To prawda, dr Wasserman nie był przy porodzie, co spowodowało trochę stresu, ale bez jego początkowej zgody, taki poród nie byłby możliwy. Wiem, że nie widział tego wszystkiego w ten sposób, kiedy pierwszy raz poinformował nas, że zostaniemy rodzicami bliźniaków, ale była bardzo wspierający i wykonał ogromną pracę, żeby nasz plan mógł zaistnieć. Tak, dr X. miała niezbyt dobrą postawę  i przyprawiła mnie o dodatkowy stres podczas porodu, ale pytała mnie o zgodę zanim cokolwiek zrobiła i robiła to o co była proszona, czyli zostawiła mnie w spokoju przez większość czasu I nie upuściła dzieci;)

Mimo tego, że poród nie przebiegł dokładnie tak go planowaliśmy (nie przewidziałam, że urodzę na stojąco), mam nadzieję, że personel szpitala odebrał to doświadczenie w pozytywny sposób i trochę się dzięki niemu rozwinął. Mam nadzieję, że ludzie ci zobaczyli i pamiętają, że nie muszą robić wszystkiego w ten sam sposób, za każdym razem.  Mam nadzieję, że przyjdzie czas gdy porody bliźniąt poza salą operacyjną będą bardziej akceptowane I kobiety będą doświadczać takich porodów jakiego ja doświadczyłam. A przede wszystkim, mam nadzieję, że kobiety czytające tę historię zdadzą sobie sprawę, żę MAJĄ WYBÓR i nie muszą zgadzać się na to jest rutynowo robione, jeśli im to nie odpowiada.

Bliźniaczy VBAC cz. 1 (USA)

To, że bliźniaki nie muszą automatycznie oznaczać porodu przez cięcie cesarskie, nawet po uprzednio przebytym cięciu, już wiemy. Ta historia pokazuje jednak coś więcej. Kathy i jej rodzina udowodnili, że nawet w sytuacjach  pozornie bez wyjścia wyjście można znaleźć. Że warto drążyć, szukać, rozmawiać, prosić, tłumaczyć, nie zgadzać się, stawać „na rzęsach” i innych na tych rzęsach stawiać. Że czasem to jest właśnie droga wiodąca do satysfakcjonującego porodu. I być może droga do zmian na lepsze na salach porodowych! Dziś pierwsza część tej nie codziennej historii. A już niedługo druga, opatrzona zdjęciami:)

Niespodzianka!

Ja i mój mąż Joe byliśmy w szoku, kiedy podczas USG w 9 tygodniu ciąży lekarz (dr Wasserman) powiedział: „Gratulacje! Będziecie Państwo mieli bliźnięta.” A ponieważ wiedział, że nasza położna nie przyjmuje porodów bliźniaczych w domu, dodał jeszcze: „To będzie musiał być poród szpitalny.”

Każdy kto zna szczegóły mojej historii położniczej zrozumie dlaczego to był dla mnie cios. Dla tych, którzy nie wiedzą nic na temat mojej przeszłości: cierpiałam na ciężki zespół stresu pourazowego i depresję poporodową po cięciu cesarskim 10 lat wcześniej. Szpitale powodują u mnie traumę i w ogóle nie mam zaufania do lekarzy, pielęgniarek i położnych. Troje moich ostatnich dzieci szczęśliwie urodziłam w domu.

Po kilku dniach, kiedy już udało nam się trochę oswoić z myślą, że noszę bliźnięta, zaczęłam szukać informacji. Byłam w ciąży bliźniaczej dwuowodniowej, dwukosmówkowej, co oznaczało, że każde z bliźniąt miało własne łożysko i własny worek owodniowy. To najbezpieczniejsza wersja ciąży bliźniaczej i takie bliźniaki mogą być bezpiecznie urodzone w domu. Znaleźliśmy położną, która zgodziła się asystować przy moim porodzie i która wydawała się nam odpowiadać. Jednakże, ani ja ani Joe nie byliśmy 100% przekonani do rodzenia bliźniąt w domu. Pomimo trzech wcześniejszych przebiegających bez komplikacji porodów domowych, obecna sytuacja była dla nas czymś całkiem nowym, a biorąc pod uwagę fakt, że mieliśmy około 40 minut drogi (przy najlepszych wiatrach) do szpitala, gdzie pracuje lekarz, którego wybraliśmy, podchodziliśmy niepewnie do wersji pozostania w domu.

Kompromisem wydawał się poród w domu narodzin, który został właśnie otworzony w połowie drogi między naszym domem a szpitalem, gdzie pracował nasz położnik. Dom narodzin był piękny, a ja byłam podekscytowana faktem, że udało się znaleźć sposób, aby urodzić te dzieci poza szpitalem. Na kolejnej wizycie prenatalnej dałam mojemu lekarzowi list, w którym opisałam mu moją historię i wyjaśniłam dlaczego opcja porodu szpitalnego  nie była odpowiednia dla mnie. Poinformowaliśmy też lekarza o naszych planach porodu w domu narodzin oraz powiedzieliśmy, że zamierzamy kontynuować wizyty u niego w razie gdyby pojawiły się jakieś komplikacje i musiałabym iść do szpitala. Doktor nie był zachwycony naszym pomysłem, ale tak naprawdę niewiele mógł na to poradzić.

Co teraz?

Moja ciąża przebiegała bez komplikacji, poza tym, że miałam ciągle nic nie znaczące aczkolwiek irytujące skurcze. Kiedy byłam w 23 tygodniu otrzymałam list od naszej położnej z informacją, że nie będzie ona jednak dla nas dyspozycyjna w marcu i musimy poszukać kogoś innego na jej miejsce. Do tej pory nie wiemy dlaczego się wycofała, ale to był cios, ponieważ wiedziała ona, że była dla nas jedyną „wykonalną” opcją porodu poza szpitalem. Alternatywą było bowiem albo pozostanie w domu z położnymi, co do doświadczenia których mieliśmy wątpliwości albo podróżowanie do innego domu narodzin oddalonego 2 godziny drogi. Po kilku dniach przygnębienia i złości podjęliśmy trudną decyzję, że urodzę w szpitalu.

Teraz musiałam się skupić na poradzeniu sobie z byciem zmuszoną do rodzenia w miejscu którego nie cierpiałam i na tym jak mogę to doświadczenie uczynić pozytywnym. Miałam koszmary senne i flashbacki, zaczęłam więc chodzić do terapeuty, do którego chodziłam kilka lat wcześniej po poronieniu.  Rozpoczęliśmy terapię zwaną EMDR (Eye Movement Desensitization and Reprocessing), aby zmniejszyć moje reakcje na stres. Ciężko pracowałam, aby być w stanie zaakceptować perspektywę bycia w szpitalu. Musiałam też ciężko pracować nad  kwestią mojego zaufania do personelu służby zdrowia.

Polityka każdego szpitala w naszej okolicy (oprócz jednego, do którego wrócę później) jest taka, że mamom rodzącym bliźniaki pozwala się I okres porodu spędzić w normalnej sali, ale kiedy osiągnął pełne rozwarcie, są przenoszone do sali operacyjnej. Są podłączane do przeróżnych urządzeń tak jak do operacji  i rodzą leżąc płasko na plecach z nogami na strzemionach na małym stole operacyjnym. Kiedy urodzin się pierwszy bliźniak, jego pępowina natychmiast jest zaciskana i odcinana, a maluch oddawany jest do badań zespołowi neonatologicznemu. Następnie lekarz-położnik wkłada swoją dłoń (i potencjalnie przedramię) do ciała matki i odszukuje drugiego bliźniaka. Jeśli jest o w położeniu główkowym, matka wypiera dziecko. Jeśli zaś w miednicowym, położnik dokonuje ręcznego wydobycia, i wyciąga dziecko za stópki. To dziecko zostaje położone na brzuchu mamy do czasu aż pępowina przestanie tętnić. W sumie, w sali wokół stołu operacyjnego byłoby od 7 do 11 osób, więc w moim odczuciu byłabym na wystawie niczym zwierzę w zoo.

Mając w przeszłości wspaniałe położne, które przyjmowały porody bliźniacze w domu, WIEDZIAŁAM, że żadna z powyższych procedur nie była konieczna w przypadku dwukosmówkowych, dwuowodniowych bliźniąt, a niektóre mogły być po prostu szkodliwe. Nie mogłam wyobrazić sobie wypierania dziecka leżąc płasko (lub prawie płasko) na plecach. Nie chciałam, aby pierwszy z bliźniaków stracił możliwość skorzystania z dobrodziejstw późnego odpępniania. Nie widziałam też powodu, dlaczego pierwsze z bliźniąt, jeśli będzie w dobrym stanie,  nie mogłoby być położone na mnie podczas oczekiwania na drugie maleństwo. Biorąc pod uwagę moją traumatyczną historię, wizja lekarza wkładającego rękę po łokieć do mojego ciała była wprost przerażająca. Poza tym, jako że rodzę bez znieczulenia, mogłam sobie tylko wyobrazić jak byłoby to bolesne. Potrzebowałam prywatności i kontroli nad moim otoczeniem, więc widownia jaka szykowała się w szpitalnym scenariuszu była raczej nie do zaakceptowania. Krótko mówiąc, żadna z tych rzeczy nie mogła zaistnieć w moim przypadku. Jednakże wymyślenie jak tego wszystkiego uniknąć było wyzwaniem.

Planowanie

Musiałam dowiedzieć się jak zareaguję na pobyt w przestrzeniach szpitala, więc mój lekarz skontaktował mnie z Przełożoną Sali Porodowej, żebyśmy mogli przyjść zwiedzić porodówkę. Powiedzieć, że byłam spięta tym wydarzeniem to mało. Moja przyjaciółka Dede pokonała 8 godzinną trasę w obie strony, aby być ze mną podczas tego „zwiedzania”. Kiedy przyjechaliśmy do szpitala, kobieta, która miała nas oprowadzić (Patty) była zajęta. Zastąpiła ją Joan, stojąca na czele całego pionu „Women’s services” świadczącego usługi medyczne kobietom [„Women’s services” obejmuje takie oddziały jak patologia ciąży, sala porodowa, oddział położniczo-noworodkowy, czasem także oddział ginekologii].

Byłoby niedopowiedzeniem rzec, że „zwiedzanie” nie poszło dobrze. W zwykłej sali porodowej całkiem się rozkleiłam i zajęło mi dobrą chwilę ( i kilka rozmów z Dede) zanim się uspokoiłam na tyle, aby kontynuować „zwiedzanie”. Weszliśmy do sali operacyjnej  i samo spojrzenie przez otwarte drzwi spowodowało u mnie atak paniki. Po kilku minutach, zdołałam zrobić kilka kroków do środka, wytrzymać 10 sekund, po czym wyszłam na korytarz, znalazłam jakiś kąt, wycofałam się tam i kompletnie załamałam.

Trzeba przyznać, że Joan zachowała się wspaniale. Szczerze wątpię czy kiedykolwiek miała takich zwiedzających. Ciągle pytała czy coś można zrobić, aby polepszyć moje samopoczucie. Dede rozmawiała z nią za mnie, bo ja nie byłam w stanie. Opuszczałam szpital z zapewnieniem , że mogę przyjść „oswajać się” z tym miejscem tak wiele razy jak będę potrzebowała, a szpital zrobi wszystko co w ich mocy, aby pomóc mi przez to przejść. Mogę powiedzieć z całą pewnością, że nie mieli pojęcia dokąd ich to w rezultacie zaprowadzi.

Wiedziałam, że szpital usiłował pomóc, ale propozycje, które dostaliśmy od Joan na temat tego co mogą mi zapewnić nie były wystarczające. Potrzebowałam trzymać się z daleka od sali operacyjnej. Dlatego też zaczęliśmy szukać innego szpitala. Jest jeden szpital, trochę bardziej prowincjonalny, mniej więcej w podobnej odległości od naszego domu, który ma położnika przyjmującego porody bliźniacze poza salą operacyjną. Spotkaliśmy się z doktorem B. i rozmawialiśmy na temat objęcia przez niego opieką mojej ciąży. Miałam poczucie, że to może być rozwiązanie w przypadku gdyby Szpital Columbia St. Mary’s [ten który uprzednio „zwiedzaliśmy”] nie zgodził się, abym rodziła poza salą operacyjną. Dowiedzieliśmy się jednak podczas tego spotkania, że ten szpital ma oddział neonatologiczny I-go stopnia referencyjności, co oznaczało, że jeśli zaczęłabym rodzić przed 36 tygodniem, nie będą mogli mnie przyjąć i odeślą mnie do najbliższego szpitala, gdzie będę musiała rodzić z lekarzem, którego nigdy wcześniej nie widziałam i który prawdopodobnie nie postępowałby zgodnie z moimi potrzebami. Zresztą nawet gdybym dotrwała do terminu porodu, jeśli którekolwiek z dzieci miałoby problemy, prawdopodobnie zostałyby przetransportowane do Szpitala Dziecięcego. W dodatku, dr B. miał być na wyjeździe przez cały 37 tydzień mojej ciąży. Co prawda kilku jego kolegów potrafi przyjmować porody pośladkowe, ale pozostali trzej nie potrafią, więc jeśli drugi bliźniak nie obróciłby się główką w dół, zrobiliby mi cesarkę.

Co śmieszniejsze, mój położnik (dr Wasserman), jedyny lekarz, któremu przez ostanie 10 lat byłam w stanie zaufać, wyjeżdżał w podróż służbową od 32 do 35 tygodnia mojej ciąży. Jako, że w świecie położniczym „bliźnięta zawsze rodzą się wcześniej”, martwiłam się, że nie będzie go przy porodzie. Moje położne były jednak przekonane, że nie urodzę na tyle wcześniej, bo przeszłam na tzw. Bliźniaczą Dietę Położnej.

Podczas wizyt u doktora Wassermana, próbowaliśmy wyczuć jaki jest jego stosunek do tego ,abym rodziła poza salą operacyjną, ale właściwie zbywał nas wymówkami. On mówił, że to decyzja szpitala, szpital (rzecznik prasowy) mówił, że to zależy od lekarza. Pod uwagę należało brać również to, że także zespoły anestezjologiczny, neonatologiczny i pielęgniarski będą chciały wyrazić swoją opinię i że będę musiała uzyskać ich „aprobatę”, nawet jeśli Departament Zarządzania Ryzykiem wyraziłby zgodę.

Było 2 tygodnie przed planowaną podróżą doktora Wassermana i nie było takiej możliwości, abym zdołała odbyć rozmowy z wszystkimi tymi ludźmi zanim on wyjedzie. Zaproponowaliśmy więc spotkanie wszystkich przy „okrągłym stole” i ku naszemu zdziwieniu doktor się zgodził. Skontaktowaliśmy się z Joan, która zgodziła się pomóc nam w organizacji tego spotkania.

Spotkanie zostało umówione na kilka dni przed wyjazdem doktora Wassermana. Było dość tłumnie: ja ,Joe, Dede, Deb (nasza położna, która tu występowała w roli douli), nasz lekarz, kierownik zespołu neonatologicznego, dyżurny anestezjolog, przełożona Sali Porodowej (Patty) i Joan. Prawie natychmiast zrobiło się jasne, że wszyscy czekali na dycyzję doktora Wassermana.  Byliśmy pewni, że jeśli on zgodzi się na poród poza salą operacyjną, wszyscy inni pójdą w jego ślady, pod warunkiem, że my damy im pewność, iż rozumiemy związane z tym ryzyko i je akceptujemy. Po początkowych tarciach, dalsza część spotkania przebiegła doskonale. Dr Wasserman przyznał, że szanse na to, ze mój poród przebiegnie bez komplikacji wynoszą 95-97 %, a ja jasno potwierdziłam, że akceptuje istniejący procent ryzyka.

Zgodzono się, abym rodziła poza salą operacyjną, jeśli będzie wszystko ok z dziećmi i mój stan będzie stabilny. Chciano zastosować ciągły monitoring KTG ponieważ byłam po cesarce, ale uszanowano moje prawo do odmowy, jeśli chciałabym np. przez jakiś czas pospacerować lub iść pod prysznic.  Ustaliliśmy, że jeśli pierwszy bliźniak urodzi się w dobrej kondycji, nie będzie natychmiast odpępniony, zostanie położony na moim brzuchu, a do określenia położenia drugiego bliźniaka zostanie użyte USG. Zgodziłam się na założenie wkłucia dożylnego, na wypadek gdyby było potrzebne, ale ustaliliśmy, że nic nie będzie mi podawane bez mojej wyraźnej zgody. Zgodziłam się także na ręczne wydobycie drugiego bliźniaka, gdyby był w położeniu miednicowym i byłoby to konieczne. Nie było też limitu czasu w którym musi urodzić się drugi bliźniak.

Żeby uświadomić Wam jak ogromną rewolucją było to, co usiłowaliśmy zrobić, powiem tylko, że miałam być pierwszą matką od przynajmniej 34 lat, która miała urodzić bliźnięta poza salą operacyjną w tym szpitalu. Wymagało to od wszystkich członków personelu ogromnego „nagięcia się” , ale wychodziłam ze spotkania z dozą optymizmu, że to ma szanse się powieść.

Dr Wasserman wyjechał, a ja widywałam w zastępstwie doktora L. Zapewnił mnie on, że nie miał zastrzeżeń do naszych planów pod warunkiem, że dzieci nie będą wcześniakami.

 W oczekiwaniu

Ciąża przebiegała książkowo. Byłam w kontakcie z Patty, gdyż ustalałyśmy szczegóły dot. porodu, i dowiedziałam się, że szpital wypróbowuje różne sale porodowe, aby wybrać  tę, która będzie najodpowiedniejsza biorąc pod uwagę cały sprzęt i personel mający uczestniczyć w moim porodzie. Około 34 tygodnia, ponowne pojechałam „zwiedzać porodówkę”, z moją terapeutką. Było dużo lepiej niż za pierwszym razem. Pojawiło się kilka rzeczy, które dodaliśmy do mojego planu, m.in. aby starano się, by jak najmniej personelu było w zasięgu mojego wzroku (by dać mi choćby iluzoryczne poczucie intymności).  Około 36 tygodnia ciąży dowiedziałam się, że sala dla mnie jest już przygotowana i zarezerwowana.

Dr Wasserman wrócił z podróży. Zadzwonił zaraz po wylądowaniu w kraju z pytaniem czy już urodziłam. W 37 tygodniu i 5 dniu ciąży miałam kolejną wizytę u doktora. I pojawiły się kolejne schody. Doktor Wasserman powiedział, że jeśli nie urodzę do 38 tygodnia i 3 dnia ciąży, to ponownie nie będzie dyspozycyjny aż do godziny 22 dnia, kiedy skończę 39 tydzień. Okazało się, że doktor nie przypuszczał, że donoszę ciąże aż do tego tygodnia – zgodnie z powszechnym w środowisku położniczym przekonaniem, założył, że „bliźnięta zawsze rodzą się wcześniej” i zaplanował sobie wakacje. Nigdy wcześniej nie było mowy o tym, że doktor zamierzał wyjechać na 4 dni pod koniec mojej ciąży.

Nie potrafię nawet opisać jak bardzo sfrustrowana byłam z jego powodu. Przez całą ciążę powtarzałam mu, że bardzo staram się, aby donosić te dzieci do terminu. Nigdy nie zapytał co w tym celu robiłam, jakie miało to mieć działanie czy jakie były podstawy, aby uważać, że to zadziała.  Po prostu założył, że to wszystko nie ma wpływu na czas trwania ciąży. Byłam trochę zszokowana perspektywą, że nie będzie go przy porodzie (znowu), ale nie zamierzałam zgadzać się na indukcję i ryzykować kaskadą komplikacji i interwencji, jakie mogła ona za sobą pociągnąć.

Bliźniaki … naturalnie po cesarce! (USA)

Amerykańskie Kolegium Położników i Ginekologów w wytycznych z 2010 roku dotyczących porodów po cięciu cesarskim rekomenduje, aby kobiety po 1 cięciu cesarskim wykonanym poprzecznie w dole brzucha, u których nie istnieją inne przeciwwskazania do naturalnego porodu bliźniąt, miały możliwość podejmowania próby porodu pochwowego. Cieszy fakt, że są już miejsca na świecie, gdzie te zalecenia są wprowadzane w życie.

Poniżej przedstawiam Wam historię Joanny, która szczęśliwie urodziła swoje córeczki – bliźniaczki jednokosmówkowe dwuowodniowe – drogami natury po wcześniej przebytym cięciu cesarskim. Poród rozpoczął się spontanicznie w 37 tygodniu ciąży i miał miejsce w szpitalu Legacy Emanuel w Portland, w stanie Oregon. 

To był mój  trzeci poród. Pierwszy raz rodziłam naturalnie, bez ingerencji. W 40 tygodniu odeszły mi wody, skurcze zaczęły się 14 godzin później, a urodziłam po 6 godzinach akcji skurczowej. Parłam trzy razy, nie było żadnych komplikacji. Mój drugi poród to była nieplanowana cesarka w 39 tygodniu, przed wystąpieniem akcji skurczowej z powodu wątpliwości co do wzrastania dziecka i jego serduszka.

Przez całą trzecią ciążę – z bliźniaczkami – rozmawiałam z lekarzami i mówiłam im jak bardzo chciałabym urodzić naturalnie. Bardzo wyraźnie artykułowałam jak było to dla mnie ważne.  Rozmawialiśmy o wszystkich zagrożeniach i możliwych scenariuszach.  Druga bliźniaczka była w położeniu miednicowym, co napawało moją ginekolog niepokojem, ale ponieważ obydwa maluchy odpowiednio rosły, pod koniec ciąży lekarze zgodzili się spróbować ręcznego wydobycia drugiego „miednicowego” bliźniaka, po urodzeniu pierwszego.

Moja ginekolog obiecała mieć pieczę nade mną podczas porodu, nawet jeśli nie będzie jej na dyżurze. Postarałam się również, aby specjalista medycyny matczyno-płodowej obiecał mi swoją obecność przy porodzie, gdyż wiedziałam, że ręczne wydobycie płodu w położeniu miednicowym było dla niego mniej problematyczne niż dla mojej ginekolog. Kiedy jednak nadszedł czas przyjazdu do szpitala nie było żadnego z tych lekarzy.

Zdarza się dość często, że kiedy kobieta myśli, iż poród potoczy się w pewien sposób, przebiega on  zgoła odmiennie. Ważne jest, aby być na to przygotowanym i nadal jasno i otwarcie komunikować się  oraz być pewnym siebie, bez względu na to, co się dzieje.

Kiedy zgłosiliśmy się do szpitala, zajęła się nami bardzo troskliwa położna, która poświęcała nam dużo uwagi. Myślę, że to miało ogromne znaczenie. Powiedziałam jej, że chciałabym urodzić naturalnie, bez ingerencji. Wspierała mnie w tym. Potem przyszedł lekarz, więc znów zaczęłam mówić jak ważny jest dla mnie poród naturalny. I znów spotkałam się ze wsparciem. W końcu, kiedy przyszła lekarka dyżurna, powiedziałam jej jak bardzo fakt, iż jej nie znam wytrącił mnie z równowagi. Omówiłyśmy mój plan porodu. Pani doktor była BARDZO otwarta. Dała mi jasno do zrozumienia, że chce mnie wspierać. Równie jasno powiedziała mi, że chciałaby uniknąć rodzenia jednego bliźniaka  drogami natury, a drugiego przez cięcie cesarskie, jak również, że nie chce wykonywać ręcznego wydobycia położonego miednicowo drugiego płodu ponieważ był on o około pół kilo większy od pierwszego bliźniaka. Pani doktor powiedziała, że będzie chciała obrócić drugie bliźnię po porodzie pierwszego. Z tego powodu musiałam zdecydować się na znieczulenie zewnątrzoponowe.

Lekarka przebiła mi pęcherz płodowy i otrzymałam małą dawkę znieczulenia. Przez kolejne 3 godziny poród postępował dobrze. Przewieziono mnie na salę operacyjną (gdyż jest taki wymóg, aby porody podwyższonego ryzyka, jakim był poród drugiego bliźniaka, odbywały się na sali operacyjnej). Pierwsze dziecko urodziło się bardzo szybko – po 1 parciu. Myślę, że to dlatego, że to była już 3 ciąża. Potem przez około 20 minut lekarze usiłowali obrócić drugiego bliźniaka do położenia główkowego, ale córeczka nie obracała się. Wreszcie mała wstawiła się stópkami w kanał rodny. Zrezygnowana lekarka powiedziała, że teraz nie ma już szans na obrót i zapytała jak jestem nastawiona do porodu w położeniu miednicowym . Bez wahania zgodziłam się.

Poród przebiegł szybko i bez komplikacji. Sporo w tym zasługi pani ginekolog, która nie zawahała się i zaufała mi. Ale i tak najważniejsze jest zaufanie kobiety do samej siebie i jej wiara we własne siły!

joanna

Ryzyko pęknięcia macicy – przekrojowa analiza badań z lat 1976 – 2012. CZ.4: Poród po więcej niż 1 cięciu, VBAC bliźniaczy i inne kontrowersje

Czwarta – ostatnia część tłumaczenia artykułu poruszającego problematykę pęknięcia macicy. Poruszane są w nim następujące aspekty: odstęp między porodami, szycie jedno- i dwuwarstwowe, poród po więcej niż 1 cięciu, VBAC po 30stce, poród bliźniaków/wieloraczków po cięciu cesarskim, makrosomia płodu a VBAC ,  VBAC po terminie.

Przerwa między porodami

W badaniu porównawczym przypadków przeprowadzonym przez Esposito i in. przerwa krótsza niż  6 miesięcy pomiędzy cięciem cesarskim a kolejną ciążą była czterokrotnie częściej odnotowywana w grupie pacjentek, u których nastąpiło pęknięcie macicy niż w grupie kontrolnej. Wśród 23 kobiet, u których nastąpiło pęknięcie macicy po uprzednio przebytym cięciu cesarskim, przerwa między porodami wynosiła 20,4 ± 15,4 miesięcy, w porównaniu z ponad 30 miesięczną przerwą między porodami u kobiet w grupie kontrolnej[1]. Badania Stamilio i in. niedawno potwierdziły podobny 2,7% odsetek pęknięć macicy u kobiet, które w kolejną ciążę zaszły przed upływem 6 miesięcy od cięcia cesarskiego. U kobiet, które w kolejną ciążę zaszły 6 miesięcy po cięciu cesarskim lub później odsetek ten wynosił 0,9%[2].

Podobnie Shipp i in. odnotowali 3-krotny wzrost ryzyka pęknięcia macicy, u kobiet, u których przerwa między cięciem cesarskim a próbą porodu po cięciu cesarskim wynosiła mniej niż 18 miesięcy[3]. Autorzy powyższego badania brali pod uwagę takie czynniki jak wiek matki, otrzymywaną pomoc, długość porodu,  wiek ciążowy powyżej 41 tygodni, indukcję lub wspomaganie porodu oksytocyną.

Powyższe obserwacje znajdują potwierdzenie w kanadyjskich badaniach przeprowadzonych przez Bujold i in.  na grupie 1527 kobiet po 1 cięciu cesarskim wykonanym poprzecznie w dole brzucha, które w kolejnej ciąży podjęły próbę porodu drogami natury. Wśród kobiet, u których przerwa między porodami była mniejsza lub równa 24 miesiące odsetek pęknięć macicy wynosił 2,8%, zaś u matek, w których przerwa ta była większa niż 24 miesiące odsetek ten wynosił 0,9%[4]. (…)

W badaniach będących kontynuacją tych powyższych ci sami autorzy analizowali ryzyko pęknięcia macicy, w przypadkach gdy przerwa między porodami wynosiła od 18 do 24 miesięcy. Po skorygowaniu czynników konfundujących przedstawiono wniosek, iż krótsza niż 18 miesięcy przerwa między cięciem cesarskim a próbą porodu po cięciu cesarskich wiąże się ze znaczącym wzrostem ryzyka pęknięcia macicy, zaś przerwa od 18 do 24 miesięcy nie powodowała podwyższonego ryzyka tej komplikacji. Zgodnie z wnioskami przedstawionymi przez Shipp i in., Bujold i in. podsumowują, że przerwa między porodami krótsza niż 18 miesięcy, ale nie przerwa od 18 do 24 miesięcy, powinna być traktowana jako czynnik ryzyka pęknięcia macicy[5].

Badacze zajmujący się problematyką odstępu między cięciem cesarskim a próbą porodu po cięciu cesarskim spekulują, iż przedłużona przerwa między ciążami może zapewniać maksymalną wytrzymałość blizny na rozciąganie, zanim ta blizna zostanie poddana mechanicznemu naprężaniu i obciążaniu podczas kolejnej ciąży. Co interesujące, autorzy ci zaobserwowali iż kombinacja dwóch czynników – przerwy między porodami krótszej lub równej 24 miesiące i jednowarstwowego szycia mięśnia macicy – jest związana z ryzykiem pęknięcia macicy na poziomie 5,6%. Jest to ryzyko porównywalne z ryzykiem występujących u matek podejmujących próbę porodu po cięciu cesarskim wykonanym klasycznie wzdłuż brzucha.

Szycie jedno- i dwuwarstwowe

W kanadyjskim badaniu przeprowadzonym przez Bujold i in. na grupie 1980 kobiet, które podjęły próbę porodu po 1 cięciu cesarskim wykonanym poprzecznie w dole brzucha, zanotowano 4- do 5-krotnie większe ryzyko pęknięcia macicy wśród kobiet, u których przy cięciu cesarskim zastosowano szycie jednowarstwowe (w porównaniu z kobietami, w których zastosowano szycie dwuwarstwowe). Pęknięcie macicy dotyczyło  3.1%  kobiet (15 na 489 przypadków), u których zamknięto macicę szyciem, w porównaniu z 0,5% (8 na 1491 przypadków) u kobiet, które miały szycie dwuwarstwowe[6]. (…)

Ci sami autorzy przedstawili wyniki wieloośrodkowego, badania porównawczego przypadków porównującego 96 przypadków pęknięć macicy z 288 przypadkami kontrolnymi. Zastosowane uprzednio szycie jednowarstwowe stwarzało dwukrotnie większe ryzyko pęknięcia macicy w porównaniu z szyciem dwuwarstwowym. W analizie wielu zmiennych szycie jednowarstwowe było związane ze zwiększonym ryzykiem pęknięcia macicy (iloraz szans 2.69). Autorzy doszli więc do wniosku, że powinno się unikać szycia jednowarstwowego u kobiet, które rozważających możliwość porodu dragami natury w kolejnych ciążach[7].

Durnwald i Mercer nie zaobserwowali zwiększonego odsetka pęknięć macicy wśród 182 pacjentek z szyciem jednowarstwowym. Jednakże, częstość występowania „okna w ścianie macicy” [ = bardzo cienki, prześwitujący obszar mięśnia macicy zagrażający pęknięciem] przy kolejnym porodzie była zwiększona do 3,5% w porównaniu z 0,7% u kobiet, które miały szycie wielowarstwowe[8].

 Gyamfi i in. odnotowali 8,6% ryzyko pęknięcia macicy (3 na 35 przypadków) w grupie kobiet z szyciem jednowarstwowym, w porównaniu z 1,3%  (12 na 913 przypadków) wśród mam z szyciem dwuwarstwowym. Jakkolwiek grupa z szyciem jednowarstwowym miała krótszy odstęp między porodami, to odsetek pęknięć macicy w tej grupie pozostał znacząco podwyższony nawet kiedy czynnik odstępu czasowego między cięciem a kolejnym porodem był kontrolowany poprzez zastosowanie regresji logistycznej[9].

Poród pochwowy po więcej niż 1 cięciu

W przypadku kobiet po 2 lub większej liczbie cięć cesarskich, 10 badań opublikowanych w latach 1993-2010 wykazało, że ryzyko pęknięcia macicy w kolejnej ciąży waha się od 0,9 do 6,0%. Ryzyko to wzrasta 2- do 16-krotnie w porównaniu z kobietami rodzącymi pochwowo po 1 cięciu. W badaniu obejmującym 17 322 kobiet po uprzednio przebytym cięciu cesarskim, Miller i in. odkryli, że wśród kobiet podejmujących próbę porodu po więcej niż 1 cięciu do pęknięcia macicy dochodziło 3 razy częściej niż wśród kobiet po 1 cięciu cesarskim (1,7% vs 0,6%)[10].

W największej analizie przeprowadzonej do tej pory, Macones i in. zrobili przegląd danych z 17 szpitali rejonowych i szpitali o III stopniu referencyjności i odkryli, że wśród 1082 kobiet po 2 cięciach cesarskich, które podjęły próbę porodu pochwowego ryzyko pęknięcia macicy było 2krotnie wyższe niż u kobiet po 1 cięciu cesarskim (1,8% vs 0,9%)[11].

W jedynym badaniu kontrolowanym pod względem czynników konfundujących (mylących), Caughey i in. doszli do wniosku, że u kobiet po 2 cięciach cesarskich, które podejmują próbę porodu pochwowego, ryzyko pęknięcia macicy jest prawie 5 razy wyższe niż u kobiet po  1 cięciu  (3,7% vs 0,8%). Badanie kontrolowane było pod względem kilku kluczowych zmiennych towarzyszących, m.in. użycia żelu z prostaglandynami E2, indukcji i wspomagania porodu oksytocyną, długości porodu i zastosowania znieczulenia zewnątrzoponowego. Autorzy odkryli również, że pęknięcie macicy było o około ¼ mniej prawdopodobne u kobiet, które rodziły już wcześniej drogami natury niż u kobiet, które nigdy nie rodziły pochwowo[12].

W przeciwieństwie do powyższych badań, Landon i in. stwierdzili, że nie ma znaczącej różnicy jeśli chodzi o ryzyko pęknięcia macicy pomiędzy kobietami po 1 cięciu cesarskim i kobietami po kilka cięciach (0,7% vs 0,9%)[13]. Jednakże, w powyższym badaniu odsetek kobiet po więcej niż 1 cięciu cesarskim podejmujących próbę porodu pochwowego wynosił tylko 9% ( w porównaniu z 27% w badaniu Macones i in[14]. i 73% w badaniu Millera[15]. Wskazuje to na to, iż Landon i in, zastosowali dużo bardziej rygorystyczne kryteria kwalifikacji do porodu pochwowego niż inni badacze, i ta różnica może wyjaśniać widoczną rozbieżność w wynikach. Caughey i in. nie podali odsetka kobiet podejmujących próbę porodu pochwowego po cięciu cesarskim w swojej 12-letniej analizie[16].

Niedawna metaanaliza 17 badań obejmujących łącznie 5666 pacjentek podejmujących próbę porodu pochwowego po 2 lub większej liczbie cięć cesarskich wykazała odsetek pęknięć macicy na poziomie  1,36%[17]. Wynik ten jest zbliżony do rezultatu naszej analizy danych zabranych z 10 badań z lat 1993-2010, która pokazuje odsetek pęknięć macicy u kobiet po więcej niż 1 cięciu cesarskim na poziomie 1,81%.

Wytyczne Amerykańskiego Kolegium Położników i Ginekologów z 2004 roku sugerowały, iż wśród kobiet po 2 cięciach cesarskich, tylko mamy mające za sobą choć jeden poród drogami natury powinny być  kandydatkami do próby porodu pochwowego[18]. Powyższe wytyczne zostały zmienione w 2010, kiedy to Amerykańskiego Kolegium Położników i Ginekologów stwierdziło, iż kobiety po dwóch cięciach cesarskich wykonanych poprzecznie w dole brzucha mogą podejmować próbę porodu pochwowego bez względu na to czy rodziły wcześniej drogami natury czy nie[19].

Wiek matki

Shipp i in. wykazali, iż zaawansowany wiek matki jest związany z podwyższonym ryzykiem pęknięcia macicy. W złożonej analizie metodą regresji logistycznej zaprojektowanej, aby kontrolować badanie pod względem czynników konfundujących, całkowity odsetek pęknięć macicy wśród 3015 kobiet po 1 cięciu cesarskim wnosił 1,1%. Ryzyko pęknięcia macicy u kobiet po 30 r.ż. (1,4%) różniło się znacząco od ryzyka tej komplikacji u młodszych matek (0.5%)[20].

Ciąża wielopłodowa

Większość wielkoskalowych badań nad zakończeniem ciąży bliźniaczej porodem pochwowym po cięciu cesarskim wskazuje na podobny odsetek pęknięć macicy jak w przypadku ciąży pojedynczej. W analizie największej bazy danych hospitalizowanych pacjentek w USA w latach 1993-2002 Ford i in. zbadali przypadki 1850 kobiet w ciąży bliźniaczej, które podjęły próbę porodu pochwowego po cięciu cesarskim i odnotowali podobny odsetek pęknięć macicy jak w przypadku ciąż pojedynczych (0,9% vs 0,8%)[21].

Podobnie, Cahill i in. porównali 535 przypadków ciąż bliźniaczych z 24 307 ciąż pojedynczych i odnotowali podobny odsetek pęknięć macicy (1,1% dla porodów bliźniaczych vs. 0,9% dla porodów pojedynczych) wśród kobiet podejmujących próbę porodu pochwowego po co najmniej 1 cięciu cesarskim[22]. Ponadto, autorzy odkryli, że matki noszące bliźnięta rzadziej podejmowały próbę porodu pochwowego po cięciu cesarskim, ale ich szanse na udany poród drogami natury nie były wcale mniejsze [niż kobiet w ciąży pojedynczej], zaś ryzyko komplikacji zdrowotnych nie było większe.

Ogólnie, kobiety w ciążach wielopłodowych chcące podjąć próbę porodu pochwowego po uprzednio przebytym cięciu cesarskim nie były obarczone większym ryzykiem pęknięcia macicy niż matki z grupy kontrolnej będące w ciążach pojedynczych. W zagnieżdżonym badaniu kliniczno-kontrolnym rejestru cięć cesarskich Sieci Jednostek Medycyny Matczyno-Płodowej (MFMU), Varner i in. porównali przypadki kobiet w ciążach wielopłodowych i w ciążach bliźniaczych, będące po 1 cięciu cesarskim. Odsetek pęknięć macicy był podobny w obu grupach i wynosił 0,7% (4 na 556 przypadków wśród rodzących wieloraczki vs. 99 na 13 923 przypadków wśród rodzących jedno dziecko)[23]. W mniejszym badaniu, Aaronson i in. nie odnotowali żadnego przypadku pęknięcia macicy wśród 134 kobiet w ciążach bliźniaczych podejmujących próbę porodu po 1 uprzednio przebytym cięciu cesarskim[24]. Amerykańskie Kolegium Położników i Ginekologów w wytycznych z 2010 roku dotyczących porodów po cięciu cesarskim rekomenduje, aby kobiety po 1 cięciu cesarskim wykonanym poprzecznie w dole brzucha, u których nie istnieją inne przeciwwskazania do naturalnego porodu bliźniąt, miały możliwość podejmowania próby porodu pochwowego[25].

Makrosomia płodu

Elkousy i in. odnotowali, iż wśród 9 960 kobiet po 1 cięciu cesarskim, które podjęły próbę porodu pochwowego, ryzyko pęknięcia macicy było znacząco wyższe, gdy masa płodu przekraczała 4000g (2,8%) niż w przypadku płodów ważących mniej niż 4000g (1,2%). Wśród kobiet po 1 cięciu cesarskim, które nie rodziły nigdy pochwowo, odsetek pęknięć macicy wynosił 3,6%, jeśli dziecko ważyło 4000g lub więcej[26].

Jastrow i in. wykazali, że waga urodzeniowa jest bezpośrednio powiązana z ryzykiem pęknięcia macicy – wśród kobiet rodzących dzieci ważące mniej niż 3500g odsetek ten wynosił 0,9%, w przypadku dzieci o masie 3500-3999 g pęknięcia macicy stanowiły  1,8%, zaś w grupie kobiet rodzących dzieci ważące 4000g  i więcej odsetek pęknięć macicy wynosił 2,6%[27].

Zelop  i in. odnotowali, iż odsetek pęknięć macicy wśród kobiet rodzących noworodki ważące >4000g  wynosił 1,6% w porównaniu z 1% wśród kobiet rodzących dzieci ważące < 4000g. Różnica ta nie była istotna statystycznie[28]. Flamm i in. zbadali ryzyko związane z próbą porodu pochwowego po cięciu cesarskim w kohorcie 301 kobiet i nie odnotowali żadnej różnicy w ilości pęknięć macicy pomiędzy grupą kobiet rodzących dzieci ważące > 4000g i mam rodzących dzieci ważące < 4000g[29]. Amerykańskie Kolegium Położników i Ginekologów w wytycznych z 2010 roku sugeruje, aby szacowana duża masa płodu (makrosomia płodu) nie stanowiła dyskwalifikacji do porodu drogami natury po cięciu cesarskim[30].

Ciąża trwająca ponad 40 tygodni

Wpływ wieku ciążowego na bezpieczeństwo i powodzenie próby porodu pochwowego po cięciu cesarskim stanowi istotną kwestię w poradnictwie kandydatek do VBAC będących „po terminie”. W kanadyjskim badaniu, które oceniało, które oceniało 329 pacjentek w zaawansowanym wieku ciążowym (równym lub powyżej 41 tygodnia), Hammoud i in. odnotowali znaczący wzrost odsetka pęknięć macicy (2,6%) w porównaniu z 1 % wśród 1911 pacjentek w wieku ciążowym pomiędzy 37 tygodniem a 40 tygodniem i 2/7 dniem ciąży[31]. Po wyeliminowaniu czynników konfundujących, stwierdzono powiązanie zaawansowanego wieku ciążowego ze zmniejszeniem szans na powodzenie porodu drogami natury po cięciu cesarskim i wyższym odsetkiem pęknięć macicy (w porównaniu z kobietami rodzącymi pomiędzy 37 tygodniem a 40 tygodniem i 2/7 dniem ciąży). Podobnie, brytyjskie badanie przeprowadzone przez Kiran i in. wykazało znaczący wzrost odsetka pęknięć macicy (2,1% = 10 na 466 przypadków) wśród kobiet rodzących pochwowo po cięciu cesarskim po 40 tygodniu ciąży, w porównaniu z 0,3% (4 na 1154 przypadki) dla kobiet rodzących w lub przed 40 tygodniem ciąży[32].

Jednakże, największe przeprowadzone do tej pory badanie oceniające wpływ porodu po 40 tygodniu ciąży na ryzyko pęknięcia macicy nie wykazało takiego powiązania. Wśród 4680 kobiet podejmujących próbę porodu pochwowego po cięciu cesarskim w 40 tygodniu ciąży lub później, Coassolo i in. odnotowali odsetek pęknięć macicy na poziomie 1,1% (52 na 4680 przypadków), co nie stanowiło statystycznie istotnej różnicy w porównaniu z 1% pęknięć macicy (68 na 6907 przypadków) wśród kobiet rodzących (VBAC) przed 40 tygodniem ciąży[33]. Kiedy poddano badaniu wyłącznie grupę kobiet w lub po 41 tygodniu ciąży, również nie stwierdzono wzrostu ilości pęknięć macicy czy ogólnie chorobowości.

Różnica w wynikach powyższych badań może wynikać z:

1)małej liczby badanych w badaniach brytyjskich i kanadyjskich

2) i/lub dokładności szacowania wieku ciążowego za pomocą obliczeń na podstawie daty ostatniej miesiączki potwierdzonych poprzez wczesne badanie ultrasonograficzne, co nie było jasno zdefiniowane w badaniu Coassolo i in.

Zelop i in. również nie odnotowali znaczącego wzrostu ryzyka pęknięcia macicy u kobiet podejmujących próbę porodu po 40 tygodniu (1,3% = 17 na 1271 przypadków) w porównaniu z kobietami rodzącymi pomiędzy 37 a 39 tygodniem ciąży (0,8% = 12 na 1504 przypadki)[34].

Poza tym, ci ostatni autorzy stwierdzili, iż ryzyko pęknięcia macicy nie wzrasta znacząco po 40 tygodniu ciąży, ale zwiększa je indukcja porodu bez względu na to, w którym tygodniu ciąży jest wykonywana. W przypadku porodu spontanicznego, pęknięcie macicy nastąpiło u 0,5% kobiet rodzących w lub przed 40 tygodniu ciąży i u 1% kobiet rodzących po 40 tygodniu ciąży. W przypadku porodu indukowanego, odsetek pęknięć macicy wynosił 2,1% wśród kobiet rodzących w lub przed 40 tygodniem ciąży i 2,6% wśród kobiet rodzących po 40 tygodniu ciąży.

Wytyczne Amerykańskiego Kolegium Położników i Ginekologów z 2010 roku dotyczące VBAC sugerują, iż jakkolwiek szanse na powodzenie porodu drogami natury mogą się zmniejszać w bardziej zaawansowanym wieku ciążowy, to ciąża powyżej 40 tygodnia jako taka nie powinna uniemożliwiać podjęcie próby porodu pochwowego po cięciu cesarskim[35].

Źródło: http://reference.medscape.com/article/275854-overview#aw2aab6b5


[1] Esposito MA, Menihan CA, Malee MP. Association of interpregnancy interval with uterine scar failure in labor: a case-control study. Am J Obstet Gynecol. Nov 2000;183(5):1180-3. [Medline].

[2] Stamilio DM, DeFranco E, Paré E, Odibo AO, Peipert JF, Allsworth JE, et al. Short interpregnancy interval: risk of uterine rupture and complications of vaginal birth after cesarean delivery. Obstet Gynecol. Nov 2007;110(5):1075-82. [Medline].

[3] Shipp TD, Zelop CM, Repke JT, et al. Interdelivery interval and risk of symptomatic uterine rupture. Obstet Gynecol. Feb 2001;97(2):175-7. [Medline].

[4] Bujold E, Mehta SH, Bujold C, Gauthier RJ. Interdelivery interval and uterine rupture. Am J Obstet Gynecol. Nov 2002;187(5):1199-202. [Medline].

[5] Bujold E, Gauthier RJ. Risk of uterine rupture associated with an interdelivery interval between 18 and 24 months. Obstet Gynecol. May 2010;115(5):1003-6. [Medline].

[6] Bujold E, Bujold C, Hamilton EF, et al. The impact of a single-layer or double-layer closure on uterine rupture. Am J Obstet Gynecol. Jun 2002;186(6):1326-30. [Medline].

[7] Bujold E, Goyet M, Marcoux S, Brassard N, Cormier B, Hamilton E. The role of uterine closure in the risk of uterine rupture. Obstet Gynecol. Jul 2010;116(1):43-50. [Medline].

[8] Durnwald C, Mercer B. Uterine rupture, perioperative and perinatal morbidity after single-layer and double-layer closure at cesarean delivery. Am J Obstet Gynecol. Oct 2003;189(4):925-9. [Medline].

[9] Gyamfi C, Juhasz G, Gyamfi P, Blumenfeld Y, Stone JL. Single- versus double-layer uterine incision closure and uterine rupture. J Matern Fetal Neonatal Med. Oct 2006;19(10):639-43. [Medline].

[10] Miller DA, Diaz FG, Paul RH. Vaginal birth after cesarean: a 10-year experience. Obstet Gynecol. Aug 1994;84(2):255-8. [Medline].

[11] Macones GA, Cahill A, Pare E, et al. Obstetric outcomes in women with two prior cesarean deliveries: is vaginal birth after cesarean delivery a viable option?. Am J Obstet Gynecol. Apr 2005;192(4):1223-8; discussion 1228-9.

[12] Caughey AB, Shipp TD, Repke JT, et al. Rate of uterine rupture during a trial of labor in women with one or two prior cesarean deliveries. Am J Obstet Gynecol. Oct 1999;181(4):872-6. [Medline].

[13] Landon MB, Spong CY, Thom E, Hauth JC, Bloom SL, Varner MW, et al. Risk of uterine rupture with a trial of labor in women with multiple and single prior cesarean delivery. Obstet Gynecol. Jul 2006;108(1):12-20.[Medline].

[14] Macones GA, Cahill A, Pare E, et al. Obstetric outcomes in women with two prior cesarean deliveries: is vaginal birth after cesarean delivery a viable option?. Am J Obstet Gynecol. Apr 2005;192(4):1223-8; discussion 1228-9.

[15] Miller DA, Diaz FG, Paul RH. Vaginal birth after cesarean: a 10-year experience. Obstet Gynecol. Aug 1994;84(2):255-8. [Medline].

[16] Caughey AB, Shipp TD, Repke JT, et al. Rate of uterine rupture during a trial of labor in women with one or two prior cesarean deliveries. Am J Obstet Gynecol. Oct 1999;181(4):872-6. [Medline].

[17] Tahseen S, Griffiths M. Vaginal birth after two caesarean sections (VBAC-2)-a systematic review with meta-analysis of success rate and adverse outcomes of VBAC-2 versus VBAC-1 and repeat (third) caesarean sections. BJOG. Jan 2010;117(1):5-19. [Medline].

[18] ACOG Practice Bulletin #54: vaginal birth after previous cesarean. Obstet Gynecol. Jul 2004;104(1):203-12.[Medline].

[19] ACOG Practice bulletin no. 115: Vaginal birth after previous cesarean delivery. Obstet Gynecol. Aug 2010;116(2 Pt 1):450-63. [Medline].

[20] Shipp TD, Zelop C, Repke JT, et al. The association of maternal age and symptomatic uterine rupture during a trial of labor after prior cesarean delivery. Obstet Gynecol. Apr 2002;99(4):585-8. [Medline].

[21] Ford AA, Bateman BT, Simpson LL. Vaginal birth after cesarean delivery in twin gestations: a large, nationwide sample of deliveries. Am J Obstet Gynecol. Oct 2006;195(4):1138-42. [Medline].

[22] Cahill A, Stamilio DM, Paré E, Peipert JP, Stevens EJ, Nelson DB. Vaginal birth after cesarean (VBAC) attempt in twin pregnancies: is it safe?. Am J Obstet Gynecol. Sep 2005;193(3 Pt 2):1050-5. [Medline].

[23] Varner MW, Leindecker S, Spong CY, Moawad AH, Hauth JC, Landon MB. The Maternal-Fetal Medicine Unit cesarean registry: trial of labor with a twin gestation. Am J Obstet Gynecol. Jul 2005;193(1):135-40.[Medline].

[24] Aaronson D, Harlev A, Sheiner E, Levy A. Trial of labor after cesarean section in twin pregnancies: maternal and neonatal safety. J Matern Fetal Neonatal Med. Jun 2010;23(6):550-4. [Medline].

[25] ACOG Practice bulletin no. 115: Vaginal birth after previous cesarean delivery. Obstet Gynecol. Aug 2010;116(2 Pt 1):450-63. [Medline].

[26] Elkousy MA, Sammel M, Stevens E, et al. The effect of birth weight on vaginal birth after cesarean delivery success rates. Am J Obstet Gynecol. Mar 2003;188(3):824-30. [Medline].

[27] Jastrow N, Roberge S, Gauthier RJ, Laroche L, Duperron L, Brassard N. Effect of birth weight on adverse obstetric outcomes in vaginal birth after cesarean delivery. Obstet Gynecol. Feb 2010;115(2 Pt 1):338-43.[Medline].

[28] Zelop CM, Shipp TD, Repke JT, Cohen A, Lieberman E. Outcomes of trial of labor following previous cesarean delivery among women with fetuses weighing >4000 g. Am J Obstet Gynecol. Oct 2001;185(4):903-5. [Medline].

[29] Flamm BL, Goings JR. Vaginal birth after cesarean section: is suspected fetal macrosomia a contraindication?. Obstet Gynecol. Nov 1989;74(5):694-7. [Medline].

[30] ACOG Practice bulletin no. 115: Vaginal birth after previous cesarean delivery. Obstet Gynecol. Aug 2010;116(2 Pt 1):450-63. [Medline].

[31] Hammoud A, Hendler I, Gauthier RJ, Berman S, Sansregret A, Bujold E. The effect of gestational age on trial of labor after Cesarean section. J Matern Fetal Neonatal Med. Mar 2004;15(3):202-6. [Medline].

[32] Kiran TS, Chui YK, Bethel J, Bhal PS. Is gestational age an independent variable affecting uterine scar rupture rates?. Eur J Obstet Gynecol Reprod Biol. May 1 2006;126(1):68-71. [Medline].

[33] Coassolo KM, Stamilio DM, Paré E, Peipert JF, Stevens E, Nelson DB, et al. Safety and efficacy of vaginal birth after cesarean attempts at or beyond 40 weeks of gestation. Obstet Gynecol. Oct 2005;106(4):700-6.[Medline].

[34] Zelop CM, Shipp TD, Cohen A, Repke JT, Lieberman E. Trial of labor after 40 weeks’ gestation in women with prior cesarean. Obstet Gynecol. Mar 2001;97(3):391-3. [Medline].

[35] ACOG Practice bulletin no. 115: Vaginal birth after previous cesarean delivery. Obstet Gynecol. Aug 2010;116(2 Pt 1):450-63. [Medline].

Rekomendacje Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego dotyczące porodu po cc

Czy możliwy jest poród po więcej niż jednym cięciu cesarskim? Czy można w jakikolwiek sposób indukować/stymulować poród po cc? Czy jest szansa na VBAC w przypadku ciąży bliźniaczej? Czy mamy z cukrzycą ciążową mogą rodzić naturalnie po cc?  A co, jeśli jest się „po terminie”? Odpowiedzi na te i inne pytanie szukamy w rekomendacjach Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego.

1. Poród po przebytym cięciu cesarskim, jest możliwy drogami natury, gdy istnieją dogodne warunki ze strony rodzącej i płodu, a zespół prowadzący poród jest przygotowany do ciągłego monitorowania porodu i szybkiego wykonania cięcia cesarskiego w przypadku pojawiających się powikłań podczas porodu.
2. Kobiety ciężarne i rodzące po przebytym cięciu cesarskim mogą być zakwalifikowane do porodu, gdy spełnione są wszystkie procedury, a rodząca akceptuje próbę porodu drogami rodnymi i wyraża świadomą zgodę na próbę porodu drogami rodnymi, podpisaną w załączonej dokumentacji.
3. U kobiety z przebytym więcej niż jednym cięciem cesarskim można podejmować próbę porodu drogą pochwową. 
4. W karcie wypisowej ciąży i porodu należy umieścić informację o sposobie nacięcia macicy.
5. Należy dążyć do uzyskania dokumentacji lekarskiej opisującej przebieg poprzedniego cięcia cesarskiego w celu ustalenia sposobu wykonania nacięcia macicy.
6. Należy ocenić stan blizny mięśnia macicy u ciężarnych po przebytym cięciu cesarskim poprzez: wywiad – badanie podmiotowe, badanie palpacyjne dolnego odcinka macicy przez powłoki brzuszne, zastosowanie ultrasonografii w ocenie dolnego odcinka macicy.
7. Po porodzie drogami rodnymi można przeprowadzić ręczną kontrolę blizny mięśnia macicy po przebytym cięciu cesarskim.
8. W przypadku podejrzenia pęknięcia macicy wymagane jest natychmiastowe wykonanie laparotomii w celu zmniejszenia powikłań oraz zgonu matki i noworodka.
9. Podczas próby porodu drogami rodnymi, po przebytym cięciu cesarskim, należy prowadzić ciągłe elektroniczne monitorowanie czynności serca płodu.
10. Po przeanalizowaniu sytuacji położniczej możliwe jest (ostrożne) stosowanie stymulacji porodu oksytocyną. 
11. Indukcja porodu prostaglandynami PGE2 (Dinoproston) i PGE1 (Misoprostol) ze względu na zwiększone ryzyko pęknięcia macicy jest dopuszczalna wyłącznie w przypadku ciąży obumarłej.
12. Cewnik Foleya można bezpiecznie stosować w przypadku niedojrzałej do porodu szyjki macicy u kobiet planujących poród drogami rodnymi po przebytym cięciu cesarskim. 
13. Ciąża wielopłodowa nie stanowi bezwzględnego przeciwwskazania do porodu drogami rodnymi u kobiet po przebytym cięciu cesarskim. 
14. Cukrzyca nie stanowi przeciwwskazania do podjęcia próby porodu drogami rodnymi u kobiet po przebytym cięciu cesarskim. 
15. Makrosomia płodu jest wskazaniem do cięcia cesarskiego.
16. Poród po 40 tygodniu ciąży nie stanowi przeciwwskazania do podjęcia próby porodu drogami rodnymi u kobiet po przebytym cięciu cesarskim.

Materiał zaczerpnięty ze  strony http://pulsmedycyny.pl/2582141,72628,ciecie-cesarskie-rekomendacje-polskiego-towarzystwa-ginekologicznego. Zachęcam do zapoznania się z całością w/w artykułu. Oprócz problematyki porodu po cięciu cesarskim, poruszone są w nim zagadnienia takie jak:

– wskazania do cięcia cesarskiego,

– rodzaje cięć cesarskich,

– metody znieczulenia do cięcia cesarskiego,

– cięcie cesarskie na życzenie, bez wskazań medycznych,

– formularz świadomej zgody pacjentki na cięcie cesarskie.