Przez ciernie do gwiazd (Łódź)

Czy można bezpiecznie urodzić siłami natury po cięciu cesarskim dziecko ważące ponad 4 kg? Owszem, można. Co więcej,  można to zrobić nawet w zaciszu własnego domu! Zapraszam do przeczytania historii porodów Agaty.

Kiedy zaszłam w pierwszą ciążę byłam kompletnie nieświadoma tego czym jest poród. Moja mama zawsze mówiąc o tym jak nas rodziła, nie wspominała o żadnych problemach, bólu- poszło szybko i gładko. Poród nie wzbudzał moich obaw, pójdziemy do szpitala, urodzimy i już. Zapisaliśmy się do szkoły rodzenia, deklarując tym samym to, że urodzimy w tymże szpitalu(był 5 minut od domu) wyremontowany , z ładnymi salami (których widok niewiele mi mówił o praktyce w takich warunkach)położna prowadząca szkołę rodzenia opowiadała piękne historie jak to mogłoby wyglądać itp. Był piękny majowy wieczór, nadchodziła burza. Pojechaliśmy na IP. Pani mnie zbadała, chłodno poprosiła o wypełnienie ankiety z mnóstwem dziwnych pytań, odpowiedziała, że rozwarcia nie ma i mam się przebrać w piżamę i iść na oddział. Zamurowało mnie. Nieobyta ze służbą zdrowia pokornie się przebrałam, ale coś wewnątrz mnie nie zgadzało się na to co się dzieje.  Czy będzie dziwne to, że się popłakałam? Byłam roztrzęsiona, zaprowadzili mnie do sali na patologii ciąży, ale nawet tam nie weszłam. Stałam na korytarzu i płakałam, nie wiedząc co robić. Postanowiłam po konsultacji z mamą (która jest pielęgniarką)wracać do domu ( mama uświadomiła mi, że mogę wyjść na własną prośbę) wysłano mnie z oburzeniem na tę myśl do lekarza :„Będzie  burza! Pęcherze wtedy pękają! Pani zwariowała!” tak mi krzyknęła zdaje się, jakaś położna. Lekarz ( po czasie okazało się, że przyjmujący porody domowe) okazał się bardzo wyrozumiały wobec moich argumentów, iż nie zostanę szpitalu ponieważ to dla mnie obce miejsce z obcymi ludźmi. Ciśnienie 220- skoczyło mi z nerwów- także rozumiał. Wróciliśmy do domu. Po tym stresie, przy krótkich, ale męczących mnie skurczach, nie mogłam spać. Byłam całą noc na nogach. Rano- był przeddzień ustawowego terminu porodu i umówione KTG. Słabe skurcze i  2 cm rozwarcia. Lekarka wysłała mnie na porodówkę, bo rodzę. W gruncie rzeczy na porodówce był komplet więc poszłam na oddział, zjadłam obiad i czekałam, aż wpuszczą mojego męża. Skracając powiem tylko, że na badaniu koloru wód ( bezpodstawnego z resztą) przebili mi przypadkiem pęcherz, a potem wolna akcja porodowa, oksytocyna, brak postępu przy 8 cm, ja nieprzytomna z bólu i zmęczenia i cc o 00.20. Cc pod pełną narkozą, bo znieczulenie zadziałało na oskrzela zamiast na inne części ciała. Byłam załamana. Co ze mnie za kobieta, że nie umiem urodzić dziecka? Gdyby jeszcze były jakieś poważne problemy, ale po prostu akcja nie szła, poród stał w miejscu- dlaczego? Po znieczuleniu wyciek płynu mózgowo-rdzeniowego dał mi się mocno we znaki. Do mojego psychicznego dołka dołożyło się to, że czułam się jak inwalidka. To ma być poród? Nie mogłam pogodzić się z tą cesarką przez pół roku. Dręczyło mnie to dzień w dzień, chciałam urodzić więcej dzieci, ale czy teraz nie grozi mi kolejne cięcie? A ile tych cięć mogę mieć? Nie chciałam więcej trafić na salę operacyjną . Kiedy synek miał 9 miesięcy  test ciążowy pokazał 2 kreski. Radość i obawa. To tak szybko- czy dam rade urodzić sn?  Grzebałam w necie szukając jakieś nadziei. Ile mam szansy na poród naturalny po cc? Historie pęknięć macicy a raczej samo straszenie nimi ( bo tak na prawdę znalazłam tylko jeden przypadek gdy pękła) nie były zachęcające…ale trafiłam w końcu na forum poród domowy, gdzie były dziewczyny podejmujące próby porodu po cesarce i były w tym mocno zdeterminowane. Zapaliłam się do porodu w domu- to było coś, co bardzo mi pasowało.  Bez tych wszystkich obcych twarzy nie zawsze miłego personelu… Wokoło pukali się w głowę na moje pomysły. Jak na złość spotykałam kobiety , które po pierwszym cięciu znowu miały cięcie, bo jak” jedno cięcie to potem zawsze cięcie”. Wbrew temu znalazłam położną przyjmująca porody domowe, omówiliśmy mój poprzedni poród. Na pytanie czy mogę rodzić po takim czasie, położna najspokojniej w świecie powiedziała: a co za różnica czy rodzisz 11,12 czy 18 miesięcy po cc? W swojej praktyce widziała tyle przypadków pęknięć  które wyliczy na palcach jednej ręki. To nie jest standardowe zagrożenie.  Zostało nam  czekanie na decyzję- dom czy nie? Ostatecznie położna nie zgodziła się na poród w domu, ale miała do nas przyjechać, gdy coś zacznie się dziać i mieliśmy pojechać do szpitala w odpowiednim czasie, gdy poród będzie na tyle rozkręcony, że skurcze nie „uciekną” mi ze stresu Pierwsze godziny, do 6 cm były w domu i były takie spokojne. Około 1 w nocy pojechaliśmy do szpitala. Rodziłam tam  jeszcze długo ( 8 godzin), znowu zastój przy 8 cm, ale już nikt nie przebijał pęcherza, porodówka nie była ładna, ale była cicha i pusta. Tylko my.  Poród niestety się przedłużał, wokoło wszyscy namawiali mnie na oksytocynę, ale ja i mąż twardo odmawialiśmy( po doświadczeniach ostatniego porodu, panicznie się jej bałam). Nawet moja położna zaczęła mnie naciskać. Nachodziły mnie myśli, że zaraz wyląduję na sali operacyjnej, chociaż nikt tego nawet delikatnie nie zasugerował… O 9.20 rano nasz drugi synek przyszedł na świat całkowicie naturalnie. To było wspaniałe rodzić go. Skurcze parte zupełnie mnie zaskoczyły swoją siłą i mocą. Stosując się do każdego wskazania położnej ( dmuchać, przeć, wstrzymać się)urodziłam bez pęknięcia dziecię z wagą 4050 kg. w pozycji kolankowo- łokciowej na łóżku.   Byłam pełna entuzjazmu- jak po zwycięskiej wojnie. Byłam pewna siebie, swojej siły- wspaniałe emocje. W szpitalu gratulowali nam determinacji i siły, byli pod wrażeniem. Po kolejnych dwóch latach, już w domu urodził się nasz trzeci synek jeszcze większych gabarytów niż poprzedni ( 4170 kg). Poród był nieco krótszy, ale przy końcówce znowu miałam problemy z postępem porodu. Skurcze trwające 40 sekund- to zbyt krótko, by urodzić w ekspresowym tempie.  Urodził się na stołeczku porodowym, w naszej sypialni . I tym razem nie odniosłam żadnych obrażeń. To był wspaniały poród, do tego kolacja już po, zjedzona we własnej kuchni. Obecnie czekamy na nasze czwarte maleństwo, które także planujemy rodzić w domu. Z tą samą wspaniałą położną. Dzięki jej spokojowi, doświadczeniu oraz naturalnemu podejściu   miałam szansę  doświadczyć  porodu w całym jego pięknie. To pierwsze doświadczenie i cesarka,  z perspektywy czasu wiele mnie nauczyły. Zdobyłam niesamowitą wiedzę dotycząca ciąży, porodu i pracy całego mojego ciała w tym czasie. Walka o naturalny poród  pokazała mi ile jest we mnie siły i determinacji. Głos wewnętrzny- wierzę, że także Boży głos, mówił mi zawsze spokojnie, że się uda. Nauczyłam się bardziej ufać temu głosowi i chociaż przeżyłam wiele trudnych chwil w drugiej ciąży udało się. Tego życzę każdej z was, która pragnie urodzić swoje dziecko naturalnie po jednym, a może dwóch  cięciach. Życzę także znalezienia mądrej położnej, która będzie was w tym wspierać .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.